Gdy zbytnio ciążą nam występki nasze, Ty je przebaczasz.
— Księga Psalmów 65,4
Nie mów: „dziś nie jestem jeszcze gotów do modlitwy, muszę jeszcze trochę poczekać, zająć się w tym czasie czymś innym, aż będę bardziej gotowy”. Przez to oddalasz się od niej, odkładając ją o kolejne godziny, a nawet dni, tak że w końcu musisz się temu z całą mocą przeciwstawić i zacząć się modlić, choć czujesz, że jesteś zupełnie niegotowy. Gdyż jest tak, że jeśli jest się dziś niezdolnym do modlitwy, to jutro będzie jeszcze gorzej i przez takie przesuwanie nikt nie stał się do niej zdolnym. Jeśli nie uczysz się modlić, gdyż uznajesz się za niezdolnego do modlitwy i odczuwasz obciążenie, to nigdy się jej nie nauczysz. Bo gdy nadejdzie ten słodki moment, gdy powiesz: „hej, oto teraz jestem gotów, teraz będę się naprawdę modlił” – to z pewnością stoi za tym diabeł, by uczynić z twej modlitwy grzech i zgorszenie. Dlatego właściwym sposobem, by być gotowym do modlitwy, to czuć się do niej niezdolnym i zanieść to Bogu. Wtedy z pewnością staniesz się do niej sposobniejszym, poczujesz ulgę i radość, z uporem pokonując ten ciężar i nie pozwalając, by grzech miał cię zwieść czy być przeszkodą, byś zatem nie sądził, że pozostaniesz w grzechach.
Marcin Luter
Rozważanie pochodzi z książki „Drogowskazy chrześcijanina na każdy dzień” wydanej przez wydawnictwo Warto, którą można kupić tutaj.