List pasterski Biskupa Kościoła o uchodźcach

List pasterski Biskupa Kościoła o uchodźcach

Drogie siostry i bracia w Chrystusie,

Nie ma chyba wśród nas nikogo, kto nie słyszał o napływie do Unii Europejskiej fali uchodźców. Obrazy z greckiej wyspy Kos, czy z dworców kolejowych na Węgrzech mogą budzić przerażenie. Widać ludzi zdeterminowanych, ale także mocno sfrustrowanych, którzy oczekują pomocy, a często spotykają się z agresją.

Po burzliwych dyskusjach Rząd Rzeczpospolitej zadeklarował, że w ciągu dwóch najbliższych lat przyjmie ok. 2000 uchodźców z krajów objętych wojną. Na mocy rządowych zobowiązań stopniowo pojawiać się będzie w Polsce coraz więcej osób szukających bezpiecznego miejsca dla siebie i swoich rodzin.

Ostatnio coraz głośniej słychać głosy twierdzące, że Polska nie powinna przyjmować uchodźców.

Niestety wypowiadają je także osoby publiczne, politycy. Jest to o tyle niezrozumiałe, że wielokrotnie w dziejach Polski i to wcale nie tak dawno, część naszych rodaków była zmuszana do ucieczki z kraju. Będąc ostatnio w Berlinie widziałem jeden z ośrodków dla uchodźców. Okazało się, że gdy powstawał, to korzystali z niego głównie Polacy i obywatele NRD, następnie uciekinierzy z objętych wojną Bałkanów, a teraz Syryjczycy i inni.

Rozumiem lęki współobywateli. Do tej pory nie mieliśmy do czynienia z dużą falą imigrantów w naszej ojczyźnie. To, co  nowe często budzi strach. Można go przełamać tylko przez podjęcie wysiłku zgłębienia tematu. Dlatego ostatnio intensywnie rozmawiamy z naszymi partnerami z Niemiec by móc poznać ich doświadczenia. A mają je olbrzymie. Tylko w tym roku przygotowują się do przyjęcia około 800 tys. uchodźców. Oczywiście z tą falą mierzy się dobrze zorganizowany mechanizm opieki społecznej, ale także Diakonii, Caritasu i organizacji społecznych. Zwrócono nam jednak uwagę, że w pewnym momencie niezbędne jest zaangażowanie społeczeństwa. I tutaj wskazują na niezwykle istotną rolę parafii. Jest to dla miejscowych zborów nowe wyzwanie, ale też sprawia, że wierni zyskują przestrzeń dla wyrażania w czynie swojej wiary.

Wskazano, że wszystkie badania socjologiczne dowodzą, że nie jest to droga jednokierunkowa, ale zyskują obie strony. Na pomocy imigrantom zyskują także ci, którzy pomagają. Oczywiście nie chodzi o zysk w sensie materialnym. Otwieranie serc na potrzeby innych ubogaca. Sprawia, że poszerzają się nasze horyzonty. Pomaganie, choć trudne, może dawać wiele radości, satysfakcji i dawać poczucie prawdziwego sensu życiu. Dotyka się przecież istoty egzystencji życia człowieka.

Często nie chodzi o spektakularną i wymagającą wiele wysiłku pomoc. Wystarczy wsparcie w załatwianiu spraw w urzędzie, a czasami tylko wspólne spędzenie czasu.

To, na co  zwrócono uwagę, to fakt, że uchodźcy są w przytłaczającej większości ludźmi uciekającymi przed przemocą, wojną i przychodząc do nowego kraju szukają pokoju. Nie stanowią zagrożenia. Muszę powiedzieć, że to, co  zobaczyłem i usłyszałem było bardzo budujące. Tym bardziej jest mi czasami wstyd, gdy szukamy wszelkich możliwych wymówek, aby uniknąć trudu pomocy bliźnim w potrzebie.

Wypada, więc zadać sobie pytanie: Jak przyjmiemy imigrantów, my Polacy i wierzący chrześcijanie?

Właściwie – mógłby ktoś powiedzieć – to nie problem Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, bo jesteśmy zbyt małą społecznością, jesteśmy zbyt biedni. Nie mamy zbyt wiele do zaoferowania. Ale jako mniejszość wyznaniowa, zdecydowanie na mniejszą skalę czasem doświadczamy wyobcowania, podobnego do tego, co  mogą przeżywać uchodźcy. Może te doświadczenia pozwolą na większą dozę współczucia, zrozumienia?

Jak powinniśmy się zachować wobec imigrantów?

Myślę, że wszyscy dobrze wiemy, jaka powinna być odpowiedź. Wypływa ona z nauki naszego Mistrza. Miłość powinna być widoczna w czynie. Nie można kochać Boga nie kochając ludzi (por. 1 J 4,20 – 5,3). Mamy kochać wszystkich bliźnich niezależnie od  koloru skóry, kraju pochodzenia czy nawet religii, którą wyznają. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie nie pozostawia nam pola innej interpretacji.

Oczywiście, że do przyjęcia osób szukających w Polsce schronienia i bezpieczeństwa musimy się dobrze przygotować, a nasze działania przemyśleć. Zadanie nie jest łatwe. Przybywające do nas osoby będą pochodzić z innych kręgów kulturowych, mieć inne przyzwyczajenia, mówić innym językiem. Będą też pełni lęków i przerażających obrazów tego, czego doświadczyli uciekając ze swoich domów przed bezpośrednim zagrożeniem ich życia i zdrowia.

Świat, do którego trafią, będzie dla nich obcy, niezrozumiały, a nierzadko wrogi. Mamy też świadomość doświadczeń innych krajów, które pokazują, że proces asymilacji nie przebiega bezproblemowo. Integracja to żmudny proces. Jego pomyślne zakończenie zależy od  dobrej woli i wysiłku obu stron. Wymaga też cierpliwości i wzajemnej wrażliwości, bo na przeszkodzie wzajemnego zrozumienia staną nie tylko czynniki kulturowe i religijne, ale też bariera językowa, gdyż nie zawsze będzie tak, że przybędą do nas osoby mówiące w języku angielskim, niemieckim nie wspominając o polskim.

Czy jest to jednak powód, żeby odmówić pomocy potrzebującemu? Co  jest naszym chrześcijańskim, żeby nie powiedzieć, ludzkim obowiązkiem? Jak się zachować, żeby pozostać wiarygodnym?

Proszę Was o rozmowę na ten temat podczas spotkań, godzin biblijnych, spotkań parafialnych. Duchownych zachęcam, aby wygłaszając kazania zwracali uwagę na fakt, iż imigranci są także naszymi bliźnimi, którzy oczekują na pomoc. Proszę publikujcie artykuły dotyczące pomocy uchodźcom w Waszych periodykach parafialnych i diecezjalnych.

Dziś też po raz kolejny proszę Was o modlitwę za tych, którzy z różnych powodów uciekają ze swoich ojczyzn.

Będę wdzięczny za informację z parafii, które przygotowują się do pomocy imigrantom, a te, które się wahają proszę o otwarcie serc (por. 2 Kor 6,13). Chętnie będziemy służyli pomocą w zdobywaniu doświadczeń. Gdy każdy za nas przyłoży się do dzieła, to razem możemy zrobić coś ważnego.

Chciałbym abyśmy byli Kościołem służącym Bogu poprzez miłość wyrażaną pomaganiem biednym. Kochajmy uchodźców, bo w nich przychodzi do nas Chrystus (Mt 25,31-46)

Kończę słowami Pawła z listu do Galacjan: „A czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia. Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary.” (Gal. 6, 9-10)

ks. Jerzy Samiec
Biskup Kościoła